Nie przejmujcie się, że może to głupio będzie wyglądało skoro rodzice mieszkają w tym samym mieście. A jeśli do tego macie w niedalekiej perspektywie małżeństwo to bardzo polecamy takie rozwiązanie choćby na kilka miesięcy przed ślubem, zwłaszcza jeśli do tego nigdy nie mieszkaliście bez rodziców.
Rola rodziców w stosunku do nauki szkolnej dziecka powinna przede wszystkim polegać na systematycznym okazywaniu zainteresowania jego sprawami szkolnymi. Jeśli angażujemy się w szkolne zajęcia dziecka, ono także będzie bardziej je cenić i silniej się w nie angażować. Sama obecność rodziców na zebraniu w szkole jest dla dziecka
Niezależnie jednak od ich autora, sprowadzają się one do określania planowych czynności przez nas podejmowanych w celu wychowania dziecka. W dawnych czasach proces wychowania ograniczał się do zapewniania potrzeb fizjologicznych dziecka - żywienie, oraz tzw. minimum egzystencjalnego, czyli utrzymanie go.
częściej staje się przedmiotem badań; bada się ją w różnych fazach ojcostwa: od udziału ojca w okresie narodzin dziecka, do udziału w jego wychowaniu, 16 M. Ziemska, Rodzina a osobowość, Warszawa 1979, s. 85. 17 G. Gajewska, Pedagogika opiekuńcza. Elementy metodyki, Zielona Góra 2009, s. 84. 18 Tamże.
Polega na , braku kar, braku oczekiwań rodziców oraz znaczną swobodą zachowań dziecka.Jest to też unikanie odmawiania prośbom dzieci, akceptacja wszystkich poczynań dzieci.Wychowanie to chechuje się świadomym działaniem ,które ma na celu wywołanie stałych pozytywnych zmian w zachowaniu i osobowości jednostki.
Dlatego też wiek rozwojowy dziecka, trudności z jakimi się boryka, a także płeć czy temperament dziecka, mogą mieć znaczenie w przypadku oczekiwań stawianych mu przez rodziców. W rozwoju wzajemnych stosunków na linii rodzice - dziecko, ważne staje się wzajemne dopasowanie.
Cześć. Jestem mamą 11 miesięcznego chłopca. Moja teściowa strasznie się wtrąca. Za każdym razem kiedy jesteśmy gdzieś w gościach, czy ktoś do nas przyjeżdża i pyta o małego, ona
Noszenie dziecka usprawnia jego wrażliwość na rodziców. Ponieważ dziecko jest blisko matki lub ojca, rodzic także ma okazję, by lepiej poznać swoje maleństwo. Bliskość sprzyja ufności. 4. Spanie blisko dziecka. Każda rodzina wypracowuje swój własny sposób spania, który jest najlepszy dla wszystkich jej członków.
Oto historia naszej czytelniczki, która opowiedziała nam o toksycznym wpływie własnej matki na jej rodzinę. Kobieta nie umie poradzić sobie z mamą, która nie tylko wtrąca się w wychowanie wnuków, ale sprawia uszczypliwościami przykrość własnej córce. "Wszystkie moje koleżanki i znajome, a nawet czytelniczki waszej strony
Małymi krokami damy radę, ale tylko wspólnie i z życzliwością a nie wytykaniem sobie błędów. Często mnie pytacie, jak sobie poradzić z ciągle wtrącającą się teściową, która nie może przejść obojętnie obok niczego, co jest nie po jej myśli. Jestem zdania, że taką teściową, która się wtrąca i wszystkich poucza
eHHf. Szwagier wtrąca się w wychowanie naszej córki [Porada eksperta] W rodzinie zawsze znajdzie się ktoś, kto wie, jak wychowywać dzieci, najlepiej oczywiście cudze... Jak reagować na uwagi dotyczące naszego dziecka? Czy ktoś z dalszej rodziny ma prawo ingerować w nasze sposoby wychowania dziecka? Szwajger wtrąca się w wychowanie mojego dziecka Jestem mamą 15-miesięcznej dziewczynki. Moja córeczka należy raczej do dzieci, które jak na swój wiek dużo rozumieją. Mam problem nie z nią, a z bratem mojego męża. Kilka razy zdarzyło się tak, że córeczka bawiła się czymś, czym ja pozwalam jej się bawić, a wujek reaguje "nie, nie, nie wolno!". Dość istotny jest także wykrzyknik na końcu, ponieważ ton jakiego używa pozostawia także wiele do życzenia. Ostatnio mała siedziała u mnie na kolanach i bawiła się pilotem od telewizora, baterie miała wyciągnięte, żeby nie przełączać, interesują ją guziczki, bo wydają dziwny dźwięk. Ona siedzi u mnie na kolanach, zaczyna bawić się pilotem, a wujek jej go wyszarpuje i krzyczy: "Nie wolno, to nie dla ciebie". Mała jest tak nauczona, że jak jej się powie "daj", to ona sama odda i nie protestuje, bo wie, że już koniec zabawy danym przedmiotem. Albo jest sytuacja taka, że ja mówię do córki stanowczo, że czegoś jej nie wolno, ona robi słodką minkę, ja powtarzam, że nie, ona znowu minkę, bo próbuje, czy jednak dzięki słodkiemu uśmiechowi nie zmienię swojej decyzji, no i wujek w śmiech. W tym momencie moja córka otrzymuje kolejny sprzeczny z moim przekaz. Próbowałam zwrócić mu kilka razy delikatnie uwagę, ale to nie skutkuje. Nie wiem, co robić, jak wytłumaczyć mu, że jeśli ja i mój mąż na coś jej pozwalamy albo czegoś zabraniamy, to raczej nie powinno się tego negować. Dodam jeszcze, że brat męża nie ma swoich dzieci, ma 24 lata. Nie chcę być niemiła, bo tego nie lubię. Nie chcę zwracać mu też uwagi przy dziecku, bo to też nie w porządku. Nie wiem, co robić. Czytaj również: Kreatywna dyscyplina czyli wychowanie bez krzyku. Jak mówić żeby dzieci nas słuchały? Gdy dziadkowie wtrącają się w wychowanie dziecka - co robić? Co na to ekspert? Jeżeli jest to brat pani męża, to sprawą nadmiernego wtrącania się w wychowanie waszej córki powinien zająć się pani mąż. Jest to jakby nie było jego rodzina. Musi pani porozmawiać z mężem, aby on wpłynął na swojego brata. Czasem jest tak, że ładne i miłe prośby nie przemawiają do danych osób. Musi pani być bardziej stanowcza i asertywna w rozmowie z nim. Jeżeli pani już mu wiele razy tłumaczyła, że nie życzy sobie, aby się wtrącał w wychowanie dziecka, trzeba mu jasno i głośno wyartykułować, że jeżeli będą państwo potrzebować pomocy w wychowaniu córki, to się do niego zwrócicie z taką prośbą, ale na razie nie potrzebujecie jego pomocy, a dziecko nie może czuć się tak, jakby miało trojce rodziców, bo jeszcze bardziej czuje się zagubione. Może pani dodać, że rozumie, iż on się troszczy o dobro państwa dziecka, ale wy macie inny pogląd na wychowanie dzieci i bardzo prosicie o uszanowanie waszych poglądów. Niech pani doda w rozmowie, że krzyczenie na dziecko i szarpanie, to przemoc fizyczna i psychiczna i że może źle wpłynąć na waszą córkę, w przyszłym jej dorosłym życiu. Powodzenia. Pamiętaj, że odpowiedź naszego eksperta ma charakter informacyjny i nie zastąpi wizyty u lekarza. Inne porady tego eksperta
Jest coraz więcej ojców zaangażowanych, świadomych swojej roli w wychowaniu dzieci. Ale uważają, że w sądach w czasie rozpraw rozwodowych wciąż są na straconej pozycji. Dzisiaj w Polsce mówimy o równouprawnieniu, ale nasze sądownictwo rodzinne jest skansenem – twierdzi Wojciech Malicki, autor książki „Rozwód”. Jest głosem wielu mężczyzn przekonanych, że ojcowie w sądach muszą mieć grubą skórę i przygotować się na serię upokorzeń w walce o kontakty z dziećmi. – 20 lat walczę, właściwie walę głową w mur polskiego sądu, żeby w sprawach rozwodowych traktował mężczyzn na równi z kobietami. To, co się dzieje, to kultura gnębienia ojców – mówi Rafał Wąworek, adwokat reprezentujący ojców przed sądami rodzinnymi. – Z mojej praktyki wynika jasno, że dla sędziów idealny ojciec to osoba ustępliwa, bez własnego zdania.
Przyjście dzieci na świat sprawia, że małżonkowie przestają być sami w swoim domu. Nie mogą już odtąd myśleć wyłącznie o sobie czy o swoich planach we dwoje. Zaczynają tworzyć poszerzoną wspólnotę, zwaną rodziną. Pojawienie się potomstwa diametralnie zmienia sytuację małżonków oraz ich codzienny styl życia. Obydwoje znajdują się teraz w obliczu dwóch niezwykle ważnych i trudnych zadań. Po pierwsze, powinni znaleźć nową równowagę w ich wzajemnych relacjach. Po drugie, muszą podjąć się skomplikowanego zadania, jakim jest wychowanie dzieci. Zagrożenia i trudności pojawiają się wtedy, gdy małżonkowie — a teraz także rodzice — nie próbują lub nie potrafią w dojrzały sposób wypełnić tych nowych zadań i obowiązków. W poszukiwaniu równowagi między miłością małżeńską i rodzicielską Zadanie pierwsze małżonków, którzy stają się rodzicami to nauczenie się harmonijnego godzenia dwóch odmiennych ról. Z chwilą pojawienia się dzieci mężczyzna uczy się być jednocześnie mężem i ojcem, natomiast kobieta uczy się godzić zadania żony z obowiązkami matki. Obydwoje powinni zdawać sobie sprawę z tego, że przyjście na świat dzieci nie oznacza, iż odtąd przestają być małżonkami lub że są teraz małżonkami w jakimś ograniczonym wymiarze. Kobieta — poznając smak miłości macierzyńskiej — nie może przestać być żoną. Stając się matką nie przestaje być kobietą i głównym punktem odniesienia dla swojego męża. Powinna zatem w dalszym ciągu dbać o siebie, o swoje zdrowie i swój zewnętrzny wygląd. Wielu kobietom, które stają się matkami, grozi bowiem tendencja do nadmiernego skupiania się na dziecku i do „poświęcania” się dla potomstwa kosztem więzi z mężem. Stopniowo dochodzi wtedy do utraty bliskości, jaka łączyła małżonków przed narodzeniem dziecka. Dojrzałość polega na tym, że matka zdaje sobie sprawę z tego, iż pozostaje żoną, że ma potrzebę i prawo, by być przez męża nadal dostrzegana w swej kobiecości, obdarzana czułością i zainteresowaniem seksualnym. W przeciwnym przypadku zacznie coraz bardziej tracić kontakt z mężem, a to nieuchronnie doprowadzi do kryzysu małżeństwa. Z kolei kryzys więzi między małżonkami utrudni czy wręcz uniemożliwi odpowiedzialne wypełnienie zadań wychowawczych wobec dzieci. Kobieta, która próbuje pełnić rolę matki kosztem swej więzi z mężem, stanie się w przyszłości negatywnym wzorcem zarówno dla córek, jak i dla synów. Córki bowiem mogą wtedy dojść do przekonania, że wychodząc za mąż trącą coś ważnego ze swojej kobiecości oraz ze swojej seksualnej atrakcyjności. Z kolei synowie mogą uważać, że czułość okazuje się kobiecie jedynie przed zawarciem małżeństwa. Z kolei typowym zagrożeniem dla mężczyzn w obliczu pojawienia się potomstwa bywa tendencja do uchylania się zarówno od obowiązków męża, jak i od obowiązków ojca. Nierzadko bywa tak, że po początkowej radości z powodu pojawienia się syna czy córki, mąż i ojciec zaczyna znikać z domu. Coraz później powraca z pracy. Znajduje różne preteksty, by wyjść z domu po południu lub wieczorem. Zaczyna być gościem we własnej rodzinie. Znam małżeństwa, w których mężowie zareagowali na pojawienie się dziecka w taki sposób, jakby znowu byli kawalerami. Kiedy żona zwracała uwagę mężowi, że zaniedbuje rodzinę, wtedy najczęstszym „usprawiedliwieniem” było twierdzenie, że on potrzebuje po pracy ciszy i spokoju oraz że wychowanie dzieci to obowiązek żony, a nie męża. Uchylanie się od obowiązków męża i ojca sprawia, że zarysowuje się kryzys miłości małżeńskiej i że pojawiają się coraz większe trudności w wychowaniu dzieci. Pierwszym bowiem sposobem wyrażania miłości wobec potomstwa oraz pierwszym warunkiem oddziaływania wychowawczego jest fizyczna obecność. Kochać kogoś to być obecnym w jego życiu. Także fizycznie obecnym. Zasada ta najbardziej odnosi się właśnie do małżeństwa i rodziny. Jeżeli jeden z małżonków jest przekonany, że kocha współmałżonka i dzieci, ale nie ma czasu dla swoich bliskich, nie przebywa z nimi codziennie fizycznie, unika domu i spotkań w kręgu rodzinnym, to jego miłość jest pustą deklaracją. Brak fizycznej obecności w rodzinie to brak miłości. Miłość karmi się obecnością. Miłość rodzi się, rozwija i trwa dzięki obecności i poprzez obecność. Zrozumiałe, że obecność ta powinna być dostosowana do wieku i potrzeb tych, których kochamy, do rodzaju więzi, które nas z nimi łączą, do stopnia odpowiedzialności, jaką za nich ponosimy. Zawsze jednak najbardziej intensywna i ofiarna powinna być nasza obecność dla małżonka i dzieci. Kiedy brak jest w domu codziennej, wielogodzinnej i aktywnej obecności męża i ojca, wtedy negatywne konsekwencje ponosi nie tylko kobieta, ale również dzieci. Dla chłopców jest to wielka krzywda, bo nie mają oni w takiej sytuacji wzorca i autorytetu mężczyzny. Stała obecność ojca jest potrzebna synowi, aby ten mógł zobaczyć i doświadczyć, co znaczy być dojrzałym mężczyzną, co znaczy być kochającym i odpowiedzialnym mężem i ojcem. Jeśli ojciec jest za mało obecny w życiu syna, to taki chłopiec szuka wzoru mężczyzny u kolegów z ulicy lub w postaciach z prymitywnych filmów. W ten sposób ryzykuje, że stanie się karykaturą mężczyzny. Ma poważne trudności, by zrozumieć własną płeć oraz by dojrzale podjąć i wypełnić podstawowe role społeczne. Także dla dziewczynek nieobecność czy niedostateczna obecność ojca jest wielką krzywdą. Nie pozwala im bowiem uwierzyć, że są kochane i że zasługują na miłość, skoro tata nie ma dla nich czasu albo skoro pieniądze, odwiedzanie znajomych czy jakieś hobby to coś ważniejszego niż kontakt z własną córką. Córki, które nie miały dostatecznego kontaktu z ojcem, dla których ojciec był nieobecny lub niedostępny, w przyszłości bardzo często mogą związać się z nieodpowiedzialnymi mężczyznami, gdyż łatwo je oszukać i uzależnić emocjonalnie. Bardzo wcześnie szukają ciepła i miłości poza domem rodzinnym, jakby pragnęły uzupełnić niedobór miłości ojcowskiej. Czasami kończy się to popełnieniem wielkiego błędu życiowego, który rodzi konflikt sumienia, a także krzywdę psychiczną i moralną. Typowe trudności w wychowaniu rodzinnym Brak dojrzałego podjęcia i pogodzenia roli męża i ojca oraz roli żony i matki to nie są jedyne zagrożenia, które mogą pojawić się z chwilą przyjścia potomstwa na świat. Drugie zadanie, przed którym stają młodzi, niedoświadczeni rodzice, to odpowiedzialne wychowanie swoich dzieci i konsekwentna realizacja przyjętych zasad wychowawczych. Żyjemy w czasach, w których trudności wychowawcze mają nawet najbardziej rozsądni rodzice i jest to zjawisko powszechne. Znaczna część rodziców i wychowawców patrzy z przerażeniem na zachowanie i postawę młodego pokolenia. Trudności wychowawcze, z jakimi mierzą się niemal wszyscy rodzice, nie wynikają jednak wyłącznie z zewnętrznych niekorzystnych nacisków, np. w postaci negatywnego wpływu rówieśników, dominującej mody i obyczajów czy szkodliwego oddziaływania środków społecznego przekazu. Trudności wychowawcze wynikają często z niedojrzałości lub z naiwności samych rodziców. Oni przecież nie tylko mogą decydować o rodzaju wychowania w rodzinie, ale także o tym, na ile ich dzieci mają podlegać naciskom czy oddziaływaniom innych środowisk czy instytucji oraz jakie mają to być środowiska czy instytucje. Z moich obserwacji wynika, że wielu współczesnych rodziców popełnia jaskrawe błędy w wychowaniu swoich dzieci, a mimo to nie wyciągają oni z tego faktu żadnych logicznych wniosków. Z pokolenia na pokolenie pojawia się ten sam problem. Dzieci mają pretensję do swoich rodziców i żal, że ci nie byli idealnymi rodzicami. Sami więc deklarują, że wobec swoich dzieci będą postępować zupełnie inaczej niż ich rodzice. I rzeczywiście tak się dzieje, z tym, że zwykle popełniają inne błędy, z reguły większe i bardziej bolesne niż te, które ewentualnie popełnili ich rodzice. Jeśli ktoś był wychowywany w atmosferze nadmiernego rygoru i dyscypliny, to sam może mieć tendencję, by być zbyt pobłażliwym dla swoich dzieci. Natomiast dziecko rodziców pobłażliwych może mieć — słuszne zresztą — poczucie, że jego rodzice za mało się troszczyli o jego los i wychowanie, a w konsekwencji może mieć skłonności, by być przesadnie opiekuńczym wobec swojego potomstwa. Obecnie pojawiła się inna bardzo niebezpieczna tendencja, która polega na traktowaniu więzi wychowawczej jako relacji między równie dojrzałymi osobami. W konsekwencji współcześni rodzice to często ostatnie pokolenie tych, którzy słuchali swoich rodziców i pierwsze pokolenie tych, które słucha swoich dzieci. Największymi ofiarami takiej naiwności współczesnych rodziców okazują się właśnie te ich ubóstwiane dzieci. Nie ma bowiem kryzysu dzieci i młodzieży, jeśli nie ma najpierw kryzysu wśród ludzi dorosłych, począwszy od rodziców i wychowawców. Przejawy kryzysu rodziców jako wychowawców przybierają obecnie bardzo różne formy. Do typowych błędów należy zaniedbywanie obowiązków wychowawczych i pozostawianie dzieci bez należytej opieki czy kontroli. W czasie sympozjum poświęconego profilaktyce uzależnień pani psycholog opowiedziała o następującym wydarzeniu. Otóż pewnego grudniowego wieczoru wracała do domu i zobaczyła swoją sąsiadkę stojącą obok klatki schodowej bloku, w którym obie mieszkają. Zaniepokojona zapytała znajomą o powód przebywania na dworze w zimny, deszczowy wieczór. Wtedy sąsiadka wyjaśniła, że właśnie dzisiaj jej syn wraz z zaproszonymi kolegami i koleżankami obchodzi swoje dwunaste urodziny i zażądał, by mama w tym czasie czekała na dworze i nie przeszkadzała im w zabawie. Pani psycholog wyjaśniła sąsiadce, że popełnia ogromny błąd wychowawczy, ale to zupełnie nie przekonało rozmówczyni. Zdecydowała się wrócić do domu dopiero wtedy, gdy rozmówczyni stwierdziła, że za chwilę zadzwoni na policję, aby zgłosić fakt drastycznego zaniedbania obowiązków rodzicielskich przez jej sąsiadkę. Opisany przypadek to jednostkowy przykład znacznie szerszego zjawiska, które polega na karygodnym zaniedbywaniu obowiązków wychowawczych ze strony rodziców. Po części jest to również efekt toksycznego pedagogicznie, ale modnego hasła: „róbcie, co chcecie”. Pustkę po nieobecnych wychowawczo rodzicach młodzi wypełniają zwykle tym, co najgorsze, np. towarzystwem jeszcze bardziej niż oni sami zaniedbanych rówieśników albo oglądaniem telewizji, która prezentuje zwykle toksyczne wychowawczo programy. Inny typowy błąd współczesnych rodziców to przekonanie, że dobrobyt materialny stwarza najlepsze warunki dla wychowania młodego pokolenia. Słyszałem już z ust wielu rodziców wyznanie, że ich największym marzeniem jest zapewnienie synom i córkom takiego standardu życiowego i takiej wygody, o jakiej im samym się nie śniło. W konsekwencji rodzice ci nadmiernie poświęcają się pracy zarobkowej, kosztem obecności w domu, kosztem miłości i wychowania. Ich dzieci są wprawdzie coraz lepiej ubrane i mają coraz droższe zabawki, ale stają się coraz bardziej biedne moralnie, duchowo i psychicznie. Kolejny błąd wychowawczy to niestety modne obecnie slogany o tak zwanym wychowaniu bezstresowym. Mało kto z rodziców zdaje sobie sprawę z tego, że ten postulat pedagogiczny opiera się na skrajnie naiwnym założeniu, iż dzieci nie przeżywają żadnych wewnętrznych konfliktów czy wątpliwości i że w związku z tym ich rozwój powinien przebiegać spontanicznie, a to, do czego młodzi dążą, jest zawsze słuszne. Aż trudno uwierzyć, że w XXI wieku tysiące rodziców i nauczycieli mogą być na tyle bezkrytyczni, by kierować się tego typu utopią. Rodzice i inni wychowawcy nie powinni być dla wychowanków źródłem stresu. Mają natomiast obowiązek uświadamiania wychowankom wszystkich popełnianych przez nich błędów. Także wtedy, gdy wiąże się to z doświadczeniem zawstydzenia czy niepokoju. Równie częstym błędem wychowawczym ze strony rodziców jest lekceważenie negatywnego wpływu, jaki na ich dzieci mogą wywierać rówieśnicy, grupy nieformalne, czasopisma młodzieżowe, telewizja, Internet, czy dyskoteka. Przykładem drastycznych zaniedbań wychowawczych jest fakt, że większość polskich dzieci ogląda telewizję dłużej niż 4 godziny dziennie. Kolejny błąd wychowawczy polega na tolerowaniu u dzieci lenistwa, arogancji, egoizmu, wygodnictwa, kłamstwa. Często nie wierzę własnym oczom, gdy widzę, z jaką agresją, lekceważeniem czy wręcz pogardą dzieci odnoszą się do swoich rodziców, którzy na to zupełnie nie reagują. Równie wielką krzywdą jest próba wychowywania dzieci w oparciu o błędną hierarchię wartości. Część współczesnych rodziców — zgodnie z absurdalnym dyktatem poprawności politycznej — stawia demokrację czy tolerancję ponad miłością, prawdą i odpowiedzialnością. Inni z kolei wyznają zasadę, że doraźna przyjemność jest ważniejsza niż sumienie czy zdrowy rozsądek. Dla jeszcze innych rodziców dobrobyt materialny jest ważniejszy od bogactwa osobowości czy od prawości charakteru. Błędna hierarchia wartości wiąże się zwykle z lekceważeniem wychowawczej funkcji sfery religijnej oraz z zaniedbaniem wychowania moralnego. Wyżej opisane zaniedbania w wychowaniu dzieci oraz ewidentne błędy wychowawcze, jakie popełniają współcześni rodzice, prowadzą do bolesnych konsekwencji. Zasady liberalnego, czyli skrajnie naiwnego wychowania, przynoszą efekty w postaci coraz większej liczby alkoholików i narkomanów wśród nastoletnich chłopców i dziewcząt. Nigdy dotąd nie było tak wielu młodych, którzy są słabi psychicznie, cierpią na depresję i inne zaburzenia psychiczne. Nigdy wcześniej tak wielu młodych nie przeżywało niepowodzeń szkolnych czy trudności z elementarnym przystosowaniem społecznym. Nigdy wcześniej nie było tak wiele ucieczek z domu i buntów wobec rodziców, które niejednokrotnie kończą się w sidłach sekt. Statystyki policyjne odnotowują stały wzrost agresywności i przestępczości wśród nieletnich. W ostatnim dwudziestoleciu kilkakrotnie wzrosła ilość samobójców wśród dzieci i młodzieży. Za każdym z tych zjawisk kryją się ogromne dramaty i rozczarowania rodziców oraz porażki wychowawców w szkołach i innych ośrodkach wychowawczych. Zasady odpowiedzialnego wychowania w rodzinie Najdojrzalszą reakcją na wyżej opisane zagrożenia i trudności nie jest zniechęcenie czy poczucie bezradności, ale poznawanie sposobów zapobiegania tego typu zjawiskom oraz umiejętność przezwyciężania problemów wychowawczych tam, gdzie one się już pojawiły. Istnieją trzy podstawowe warunki, które trzeba spełnić, aby wychować dzieci w sposób odpowiedzialny i dojrzały. Warunek pierwszy to wzajemna miłość rodziców. Warunek drugi to przyjęcie właściwych celów wychowania. Warunek trzeci to dobór odpowiednich metod wychowawczych oraz ich konsekwentne stosowanie. Przyjrzyjmy się każdemu z tych trzech warunków. Podstawowym warunkiem osiągnięcia sukcesów wychowawczych i skutecznego przezwyciężania ewentualnych trudności w tej dziedzinie jest stwarzanie dzieciom klimatu bezpieczeństwa, zaufania i radości. A to wszystko można osiągnąć jedynie w kontekście miłości. Rodzice powinni pamiętać, że pierwszym sposobem wyrażania miłości wobec dzieci jest wzajemna miłość małżonków. Dopiero w kontekście dojrzałej i wyraźnie dostrzegalnej miłości małżeńskiej, dzieci mają szansę upewniać się, że są kochane przez rodziców i że mogą być spokojne o swoją przyszłość. Gdy rodzice są ze sobą skłóceni, gdy wyrządzają sobie nawzajem krzywdę, gdy grożą sobie rozstaniem i rozwodem, wtedy ich dzieci będą coraz bardziej niespokojne, nadpobudliwe, nerwowe, zastraszone czy agresywne. Nawet jeśli każde z rodziców z osobna będzie starało się okazywać czułość i zainteresowanie swoim dzieciom, to i tak ich sytuacja nie poprawi się w zasadniczy sposób. Dzieci czują się kochane i bezpieczne jedynie w kontekście miłości małżeńskiej ich rodziców, jakby wewnątrz tej miłości. Rozmawiając z małżonkami, którzy przeżywają kryzys więzi małżeńskiej, przypominam im, że jeśli szczerze kochają swoje dzieci, to miłość rodzicielska powinna ich ogromnie mobilizować do przezwyciężania trudności małżeńskich i do odnawiania ich wzajemnej miłości. Jest to bowiem nie tylko konieczny warunek skuteczności obecnych działań wychowawczych, ale także warunek pozytywnego nastawienia dzieci do ich przyszłego małżeństwa i rodziny. Kiedy dzieci widzą, że rodzice obdarzają miłością nie tylko swoje potomstwo, ale także siebie nawzajem, wtedy oceniają małżeństwo i życie rodzinne jako wielki skarb, jako coś najcenniejszego w życiu. Kiedy dorosną, rodzina będzie dla nich ważniejsza niż na przykład doraźne zaspokojenie popędu seksualnego czy tak absurdalny pomysł, jak wspólne życie bez trwałej więzi i bez żadnych zobowiązań. Dzieci, które czują się kochane przez kochających siebie wzajemnie rodziców, są pozytywnie motywowane do tego, by dobrze przygotować się do założenia przyszłej rodziny oraz by w okresie dorastania czuwać nad własną seksualnością, a także nad zachowaniem w innych dziedzinach życia, aby nie zrobić niczego, co zagrażałoby ich przyszłemu szczęściu w małżeństwie i rodzinie. Pierwszym zatem warunkiem mądrego i owocnego wychowania jest wzajemna miłość oraz wzajemny szacunek i harmonijna współpraca między rodzicami jako pierwszymi i najważniejszymi wychowawcami swoich dzieci. Warunek drugi to dobór właściwych celów wychowania. Odpowiedzialni rodzice pragną osiągnąć wiele celów. Ich aspiracją jest na przykład to, by ich dzieci umiały prawidłowo zachować się przy stole czy w towarzystwie innych ludzi, by osiągały dobre wyniki w szkole, posługiwały się językami obcymi, grały na jakimś instrumencie muzycznym, dobrze przygotowały się do dorosłego życia. Dojrzali rodzice zdają sobie jednak sprawę, że między poszczególnymi celami wychowania musi istnieć jakaś hierarchia ważności oraz że pewne cele powinny znaleźć się na samym szczycie tej hierarchii. Rozsądne wyznaczenie najważniejszych celów wychowania nie może być oczywiście kwestią przypadku czy jakiejś modnej akurat ideologii, lecz powinno wynikać z realistycznego i całościowego rozumienia dziecka, jego możliwości i ograniczeń oraz zadań, z jakimi będzie musiało się ono zmierzyć w swoim dorosłym życiu. W oparciu o powyższe kryteria można stwierdzić, że istnieją dwa podstawowe cele w wychowaniu: uczyć myśleć oraz uczyć kochać. Te dwa cele są najważniejsze gdyż być człowiekiem dojrzałym, to być kimś świadomym oraz kimś, kto korzysta ze swojej wolności po to, by kochać. Ograniczenie świadomości lub ograniczenie wolności w oczywisty sposób blokuje rozwój wychowanka i prowadzi do różnych zaburzeń. Tymczasem zarówno świadomość, jak i wolność podlegają różnym zagrożeniom. Myślenie jest zagrożone manipulacjami i iluzjami. Oznacza to, że młody człowiek może używać swojej zdolności myślenia nie po to, by szukać prawdy, która wyzwala, lecz po to, by oszukiwać samego siebie. Z kolei wolność jest zagrożona zniewoleniami i nałogami. Wychowanek może w aż tak błędny sposób posługiwać się swoją wolnością, że ją zupełnie utraci (np. popadając w uzależnienia chemiczne). W tej sytuacji odpowiedzialnie wychować to pomagać młodym, by coraz lepiej rozumieli siebie i innych ludzi, a także by coraz dojrzalej kochali siebie i innych, czyli by mogli żyć w świecie prawdy i miłości. Trzeba podkreślić, że koniecznym warunkiem dojrzałego wychowania jest osiągnięcie obu tych celów jednocześnie. Jeśli bowiem ktoś z wychowanków będzie precyzyjnie myślał, ale nie nauczy się kochać, to stanie się człowiekiem okrutnym i cynicznym. Jeśli natomiast będzie chciał szczerze kochać, ale nie nauczy się dojrzale myśleć, wtedy okaże się człowiekiem naiwnym i będzie poddawał się różnym manipulacjom. Kształtowanie dojrzałego myślenia to trudne zadanie wychowawcze. Bolesnym paradoksem naszych czasów jest fakt, że młodzież coraz lepiej rozumie świat, który ją otacza, a coraz mniej rozumie siebie oraz tajemnicę ludzkiego życia. Uczyć myśleć to pomagać młodym, by nie oszukiwali siebie „usprawiedliwiając” własne błędy, by nie wmawiali sobie, że każdy sposób postępowania jest jednakowo dobry, że istnieje łatwe szczęście, że człowiek poradzi sobie z samym sobą i z własnym życiem bez kontaktu z Bogiem, bez pomocy rodziców i wychowawców, bez zasad moralnych, bez wyciągania wniosków z błędów własnych i innych ludzi, bez dyscypliny i czujności, bez wysiłku i korygowania popełnionych błędów. Drugim celem wychowania — obok prawego myślenia — jest nauczenie miłości. Miłość to najdojrzalszy, ale jednocześnie najtrudniejszy ze wszystkich możliwych sposobów korzystania z ludzkiej wolności. Stawia największe wymagania. Zadaniem rodziców jest z jednej strony wyjaśnianie dzieciom istoty dojrzałej miłości, a z drugiej strony ukazywanie takiej właśnie miłości we własnym postępowaniu. Trzeba precyzyjnie tłumaczyć, że miłość to coś znacznie więcej niż uczucia, które zawsze towarzyszą miłości, ale które nie są jej istotą, ani nie mogą być kryterium postępowania. Podwójnym błędem jest zatem powszechne przekonanie, że miłość to piękne uczucie. Po pierwsze, miłość to coś znacznie więcej niż uczucie. Po drugie, miłości towarzyszą czasem skrajnie bolesne uczucia. Gdy kogoś kochamy, to przeżywamy wtedy różnorodne uczucia i emocje: od radości i entuzjazmu do lęku i rozgoryczenia. Kochając, nie przeżywamy zatem jedynie tak zwanych „pięknych uczuć” miłości. Nasze przeżycia emocjonalne są bowiem termometrem tego, co dzieje się w nas i w naszym kontakcie z tymi, których kochamy. Jeśli rodzice odkryją, że ich dorastający syn czy córka sięgają po narkotyki albo wchodzą na drogę przestępczości, to będą wtedy przeżywali dramatyczny lęk, gniew, rozczarowanie i wiele innych bolesnych uczuć, właśnie dlatego, że kochają. Gdyby wycofali swoją miłość, mogliby znów spać spokojnie. Dojrzała miłość to zatem coś więcej niż emocjonalne zauroczenie, zwane zakochaniem. Dojrzała miłość to decyzja troski o czyjeś dobro. To umiejętność takiego dobierania słów i czynów, które pomagają drugiemu człowiekowi stać się najpiękniejszą wersją samego siebie. Z tego względu dojrzała miłość jest zawsze miłością wychowującą, czyli dostosowaną do potrzeb i zachowań danej osoby. Odpowiedzialne wychowanie wymaga nie tylko wyznaczenia właściwych celów (nauczyć się dojrzale myśleć i dojrzale kochać), lecz wiąże się również z wymogiem konsekwentnego stosowania odpowiednich metod wychowawczych. Podstawową zasadą w tym względzie jest posługiwanie się pozytywną motywacją. Wychowanie nie jest skuteczne i owocne, jeśli opiera się na moralizowaniu, nakazywaniu i zakazywaniu, straszeniu, kontrolowaniu czy przymuszaniu. Motywacja pozytywna oznacza, że dzięki mądrym oddziaływaniom rodziców oraz dzięki wspólnym rozmowom dzieci rozumieją, iż kierowanie się wskazaniami rodziców to nie jest przykra konieczność, ale osobisty zysk oraz najpewniejsza droga do osiągnięcia dojrzałości i satysfakcji. Zasada druga to rozmawianie z dziećmi i młodzieżą takim językiem, który oni rozumieją, oraz posługiwanie się takimi argumentami, które przekonują wychowanków. Trzeba pamiętać, że wychowawcy muszą posługiwać się precyzyjniejszym językiem i silniejszymi argumentami niż ci, którzy próbują demoralizować młode pokolenie. Toksyczni wychowawcy nie stawiają bowiem wychowankom żadnych wymagań i obiecują im łatwe szczęście. A takich miłych iluzji młodzi słuchają na ogół w sposób zupełnie bezkrytyczny. Kolejna zasada wychowawcza polega na otwartym i stanowczym demaskowaniu tego wszystkiego, co zagraża dojrzałości i szczęściu młodego pokolenia. Trzeba wyjaśniać dzieciom i młodzieży, że wokół nich są też tacy ludzie, którzy próbują zarobić pieniądze w łatwy sposób, żerując na ich naiwności czy słabości (np. nielegalnie sprzedając nieletnim alkohol czy pornografię), że substancje psychotropowe (np. alkohol, narkotyk, nikotyna) oszukują, uzależniają i zabijają, że seksualność bez miłości prowadzi do przestępstw i zaburzeń, że tolerancja i demokracja bez prawdy i uczciwości moralnej prowadzą do korupcji, niesprawiedliwości, okrucieństwa i ukrytych form dyktatury, itd. Inną konieczną w wychowaniu metodą jest stawianie wychowankom mądrych wymagań, dostosowanych do ich wieku i możliwości. Wychowanie to bowiem kształtowanie dojrzałych postaw, zachowań oraz wyborów. Nie jest ono możliwe bez podejmowania wysiłku, bez rezygnacji z doraźnej przyjemności. Zadaniem rodziców jest także przypominanie, że stawianie samemu sobie mądrych wymagań to najpewniejszy sprawdzian dojrzałości nastolatka. Ten, kto nie stawia sobie wymagań, ten lekceważy własny rozwój i popada w kryzys. Następna nieodzowna metoda wychowawcza polega na rozważnym, ale zdecydowanym wyciąganiu konsekwencji wobec błędów popełnianych przez dzieci i młodzież. Kłamstwo, lenistwo, lekkomyślność, wielogodzinne patrzenie na telewizję, wagarowanie, sięganie po papierosy, alkohol czy narkotyk, kontaktowanie się z podejrzanymi kolegami powinno natychmiast powodować określone reakcje rodziców, na przykład utratę zaufania z ich strony, odebranie kieszonkowego czy wzmożoną kontrolę. Wychowywanie to bowiem pokazywanie związku między określonym zachowaniem a jego konsekwencjami. Dojrzały rodzic nie pozwoli łudzić się swojemu dziecku, że może ono być agresywne, może kłamać czy ulegać lenistwu, a mimo to może stać się kimś wartościowym i szczęśliwym. Ponoszenie przez dzieci i młodzież naturalnych i oczywistych konsekwencji popełnianych przez siebie błędów wiąże się z przeżywaniem stresu, a nawet cierpienia. Pojawia się wtedy niebezpieczeństwo, że naiwni rodzice będą próbowali „zaoszczędzić” swoim dzieciom tego typu niemiłych doświadczeń i w ten sposób niechcący mogą sugerować swoim dzieciom fałszywe przekonanie, że można błądzić bezkarnie. Tymczasem rozsądny rodzic zdaje sobie sprawę z tego, że podstawowym problemem nie jest to, iż syn czy córka cierpi, lecz to, że błądzi. Oczywiście, dojrzały rodzic stara się uczynić wszystko, aby samemu nie być źródłem stresów. Nie dąży natomiast do tego, aby chronić swoje dzieci przed tymi stresami czy cierpieniami, które są naturalną konsekwencją ich własnych słabości, naiwności czy błędów. Cierpienie mądrze wykorzystane wychowawczo otwiera oczy. Uczy odróżniania dobra od zła, prawdy od kłamstwa, dojrzałości od słabości. Wzorem jest tu mądrze kochający ojciec z przypowieści o synu marnotrawnym. Nie cofa on miłości, kiedy syn błądzi i odchodzi daleko, ale też nie przeszkadza mu cierpieć, dopóki ów syn błądzi i dopóki nie zastanawia się nad swoim postępowaniem. Dojrzale kochający rodzic zdaje sobie sprawę, że lepiej jest, by któreś z jego dzieci cierpiało, gdy błądzi, i by w ten sposób mobilizowało się do zmiany postępowania, niż by miało nadal błądzić. Cierpienie młodego człowieka, który pobłądził w życiu, jest bolesną informacją, która może go przemienić i nauczyć mądrości na przyszłość. Zadaniem rodzica jest trwać wtedy przy dziecku i nadal je kochać, ale w sposób mądry i wychowujący. Właśnie trzeźwe myślenie i wyciąganie wniosków z codziennego życia to podstawowe warunki, by być odpowiedzialnym rodzicem i mądrym wychowawcą. To ta cenna umiejętność, której brakuje nie tylko wielu współczesnym młodym ludziom, ale także ich rodzicom oraz wychowawcom. Warto na koniec podkreślić, że odpowiedzialni rodzice to ci, którzy mają mentalność zwycięzców. W kontekście wychowania mentalność zwycięzców oznacza odwagę proponowania dzieciom i młodzieży optymalnej drogi życia. Także wtedy, gdy sami rodzice taką optymalną drogą nie poszli we własnym życiu. Kochający i uczciwi wychowawcy nie mają bowiem nic przeciw temu, by ich wychowankowie byli w jakichś dziedzinach życia dojrzalsi i szczęśliwsi od nich samych. opr. mg/mg